Nieoczekiwany telefon, prowadzi do popełnienia sesji zdjęciowej.
Jakoś tak w połowie czerwca, odezwał się mój telefon. Nie zdziwiło mnie to zbyt mocno, bo koleżanka, której imię wyświetliło się na ekranie, odzywa się regularnie, co jakiś czas. Tym razem jednak poza prywatnymi sprawami i rozmowie co tam słychać, zadzwoniła z zapytaniem, propozycją, taką małą sprawą. Czy razem z inną koleżanką, byłabym w stanie poświęcić jeden dzień mojego cennego czasu i pomogłabym stworzyć serie zdjęć z okazji dnia dziecka, promujących bibliotekę, w której pracuje. Jako że charytatywność i zabawa z dziećmi to moja druga natura, to następnego dnia dogadywałyśmy szczegóły kiedy, jak i z kim.
Szczęśliwe początki i deadline tuż tuż.
Z racji napotkanych problemów ze zgraniem czasowym kilku osób, do sesji dojść miało tydzień przed dniem dziecka. Czasu więc nie było zbyt wiele, jednak takie wyzwania to żadna nowość dla profesjonalisty i wzięłyśmy się do roboty, pełne entuzjazmu, gotowych pomysłów i otwartych umysłów na spontaniczne koncepty i ujęcia. Młode modelki i modele starali się wypaść najlepiej, jak umieli i z drobną pomocą podołali zadaniu znakomicie.
Dzieci i książki to kwintesencja wyobraźni.
Kiedy pracuje się jako fotograf, bardzo ważna jest umiejętność wymyślania kadrów, które nie dość, że pięknie uwydatnią pozytywne cechy modela i zatuszują to co nie do końca jest zadowalające. Ponadto celem będzie zdjęcie oryginalne, wyróżniające się na tle dzieł innych fotografów. Spokojnie można powiedzieć, że każdy fotograf musi być po części dzieckiem. To właśnie dzieci są najlepszym przykładem jak rozwinięta wyobraźnia, stwarza sytuacje i wizje, które nie mieszczą się w ramach i normach. Taki artyzm i otwartość sprawiają, że robiąc zdjęcia przez wiele lat, dalej tworzymy prace, które wnoszą coś nowego, a nie tylko powielamy schematy.
Wiele godzin pracy, ale efekty warte poświęcenia.
Wiadomo, że każda taka spontaniczna akcja wymaga pełnego skupienia, cierpliwości i uwagi. Przy pracy z dziećmi, nie tylko podczas sesji zdjęciowych, potrzeba odpowiedniego podejścia. Zawsze staram się, żeby młody model czuł się swobodnie, nie bał się uśmiechać i nie uważał tego za przymus, a za dobrą zabawę. Najlepiej pod tym kątem sprawdzają się kilkuletnie dzieci. Kiedy przebrnie się przez lekko utrudnione przekazanie konceptu co ma zrobić, to później takie dziecko nie przejmuje się czy zrobi głupią minę i czy zdjęcie wyjdzie dobrze. 110% naturalności i 0% zmartwień. Czyli to, co wyróżnia zdjęcia w przyjemnej atmosferze zabawy od sztucznych pozowanych sesji na siłę.
Praca, która przerodziła się w ciekawie spędzony dzień.
Kiedy jechaliśmy do punktu docelowego, w piękny słoneczny dzień nie wiedzieliśmy, jak pójdzie nam współpraca z dziećmi. Nie ukrywam, że lekkie wątpliwości nie znikały z naszych głów do ostatniej chwili. Ponadto cały czas głowiliśmy się nad pomysłami, jakie ciekawe kadry można wykonać w bibliotece. Kiedy już dotarliśmy na miejsce i poznaliśmy naszych przyszłych modelów i modelki, wszelkie obawy odeszły na drugi plan. Postanowiliśmy iść na żywioł i dać ponieść się wyobraźni. Dzięki temu powstały te wspaniałe ujęcia.
Do zobaczenia za rok?
Miło wspominam dzień spędzony w bibliotece miejskiej w Dębnie, która była współtwórcą tej wspaniałej serii. Mam nadzieję, że nie był to pierwszy i ostatni taki projekt, w którym miałam przyjemność brać udział. Zawsze jest to jakaś odskocznia od sesji zdjęciowych, które wykonuję na co dzień. Choć zahaczanie o bajkowe klimaty nie jest mi obce. 🙂